Chce się „Ż” głosi popularna reklama, choć właściwie większość klientów agencji reklamowych bądź grafików chce całego alfabetu. Krój pisma dobrany bądź stworzony na potrzeby identyfikacji wizualnej firm będzie najczęściej oglądanym, poza logo, elementem wizualnej komunikacji z klientem.
I właściwie na tym można by skończyć, prawda?
Błąd! Doświadczenie w pracy nad pismem pokazuje, jak bardzo problematyczny jest to obszar – i dla klientów i dla grafików. I nie, nie mam tu na myśli procesu projektowego, który często jest niejako sterowany całym projektem. Powiedzmy sobie wprost: nie tworzymy kroju pisma z nudów bądź niespełnionych ambicji. Tworzymy na zlecenie, na konkursy, na zaliczenia (jeśli zajmujemy się grafiką już na studiach). A powód powstania danego kroju jest równie istotny jak ostateczny kształt liter.
Są kroje pisma bardziej i mniej znane, bardziej i mniej uniwersalne, bardziej i mniej czytelne. Wybierając krój pisma, który nasi klienci będą czytać na każdych materiałach, zastanówmy się, co chcemy komunikować i jak chcemy być odbierani.
Nie da się zaprzeczyć, że ornamentyka jest passe.
Im bardziej font minimalistyczny, prosty w kroju, tym większe sukcesy święci. Za przykład może posłużyć krój Lato, zaprojektowany w 2010 roku przez Łukasza Dziedzica, na zlecenie jednego z polskich banków. Klient ostatecznie fontu nie kupił, co nie przeszkadzało twórcy rozbudowywać go o kolejne glify i obsługę kolejnych języków oraz nieodpłatnie udostępnić online. I tak Lato zaistniało i odniosło sukces, stając się trzecim najbardziej popularnym krojem pisma (wg Google’owych statystyk).
Zdarzają się też fonty, które do końca fontami nie są.
Mają jednak potencjał promocyjny, budujący pozytywny wizerunek firmy, instytucji, czy nawet miasta. Katowice Icons, zaprojektowany przez MediaLab, font, który nie jest fontem, składa się ze zbioru piktogramów, przedstawiających najbardziej charakterystyczne budynki czy postacie związane z miastem i regionem. Font można darmowo pobrać i zainstalować, odbywając wirtualną wycieczkę po Katowicach… w Wordzie.
Font to jednak nie szyfr!
I o tym pamiętać należy bezwzględnie, dobierając krój pisma dla naszej firmy. Nie ma nic bardziej przerażającego niż font, który stanowi cyfrowy odpowiednik pisma lekarskiego. Rozdajemy wizytówki, pisane kreatywnym, ręcznym pismem, których, tydzień po wręczeniu, klient – niepamiętający nazwy firmy – nie potrafi rozszyfrować. Takie projekty również są obecne na rynku, poddając w wątpliwość sens posiadania drukowanych materiałów firmowych.
Grafik prawdę Ci powie.
… że font nieczytelny, że font dziecinny, że font nie pasuje do całości identyfikacji wizualnej. Te i inne uwagi ze strony wykonawców projektów warto wziąć do serca. Warto zaufać, żeby nasze strony www czy materiały drukowane nie przypominały recept lub kiepskich tatuaży. Font jest ważny, a zaufanie specjaliście kosztuje mniej niż rebranding.